Podanie głosi, że nazwa szczytu pochodzi od słowa "raczyć się", gdyż ponoć po zakończeniu sporów granicznych, władający Żywiecczyzną Komorowscy wraz ze swymi węgierskimi adwersarzami urządzili na granicznym wierzchołku wielką ucztę, w czasie której obficie "raczono" się winem.
Trudne początki
Na Wielkiej Raczy od chwili uruchomienia schroniska w 1934 roku gospodarzył Bronisław Jarosz. We wrześniu 1939 roku miał objąć w dzierżawę schronisko w Zwardoniu. Wybuch wojny przekreślił jego zamiary. Razem z rodzicami ewakuował się w kierunku Lwowa. Siostra Jarosza Jadwiga, która pomagała mu w prowadzeniu schroniska została w Białej. Z początkiem 1940 roku wraz z gajowym Antonim Koconiem z Rycerki Górnej wybrała się na Wielką Raczę by zobaczyć co dzieje się w schronisku. Gdy zdegustowani widokiem ogromnego spustoszenia wracali w dół spotkali niespodziewanie Gustawa Pustelnika. Były szpieg zbierał owoce za przysługi oddane III Rzeszy. W nagrodę przejął z rąk polskich kilka sklepów i szynków i nadal poszukiwał intratnych źródeł zysku. Znając Jaroszównę sprzed wojny zaproponował jej kierownictwo schroniska na Rysiance. Mimo, że mu odmówiła z wiadomych względów zaproponował jej prowadzenie stacji turystycznej i schroniska w Rajczy. Skorzystała z okazji i wspólnie z kuzynką zaczęły pracować w Rajczy. Wkrótce brat Bronisław podjął pracę na tutejszym tartaku.
W międzyczasie żywiecki Beskidenverein wyremontował schronisko na Wielkiej Raczy i wybudował tam budynek gospodarczy. Landrat Hering szukał gospodarza. Działający z jego upoważnienia Amtskomissar w Rajczy zaproponował Jaroszom powrót na górę. Ofertę przyjęli chętnie. Wracali przecież "na swoje", a poza tym chroniło ich to przed wysiedleniem. Po remoncie, schronisko prezentowało się dobrze, szczególnie nowe wyposażenie wnętrz. BV dał subwencję na rozruch i nie żądał płacenia czynszu.
Jaroszowie wrócili na Wielką Raczę przed świętami Bożego Narodzenia 1940 roku. Wkrótce dołączyli do nich rodzice i siostra Anna. Początkowo ruch w schronisku był niewielki, z biegiem czasu przychodzili tu starzy bywalcy sprzed wojny. Żywiecki BV organizował wycieczki, a później także kursy narciarskie. Po rozpoczęciu wojny ze Związkiem Radzieckim, Niemcy wykorzystywali schroniska górskie w Reichu i w krajach okupowanych do szkolenia żołnierzy w jeździe na nartach. Uczono ich nawet latem na torach igelitowych. Miejscem szkolenia stały się również stoki Wielkiej Raczy.
Zimą 1940 roku w schronisku pojawiła się koleżanka Jadwigi Jarosz, Anna Maciejna z Bielska. Za odmowę podpisania volkslisty skierowana została na przymusowe roboty w Rzeszy. Jadwiga wykorzystała dobre układy z landratem Heringiem, który akurat poszukiwał gospodarza schroniska na Przegibku. Obiekt ten w latach 30. wykupiony został z rąk prywatnych przez koło PTT w Dziedzicach. Schronisko zagospodarowane tuż przed wojną stało nieczynne, a pieczę nad nim sprawował miejscowy góral Franciszek Banaś.
Hering zaakceptował kandydaturę Maciejnej i postarał się o anulowanie skierowania na roboty przymusowe do Niemiec. Początkowo nikt tu nie przychodził. Potem zaczęli pojawiać się znajomi i żołnierze niemieckiej straży granicznej w drodze na Wielką Raczę.
W połowie 1942 roku gdy rozpoczęły się angielskie naloty na Niemcy Luftwaffe zorganizowała na szczytach gór przeciwlotnicze punkty obserwacyjne. Posterunek taki powstał także na Wielkiej Raczy. W tym celu na szczycie wzniesiona została wieża obserwacyjna i zamontowane na niej reflektory przeciwlotnicze. Posterunek na Wielkiej Raczy miał bezpośrednią łączność z dowództwem okręgu sił powietrznych we Wrocławiu. W schronisku zamieszkała załoga kilkunastu żołnierzy. Wśród nich było kilku Austriaków, którzy byli życzliwie nastawieni do polskiej obsługi schroniska. Podobnie zachowywał się komendant posterunku z Opola. Jego następca meldował już na posterunek w Rajczy, że Jaroszowie faworyzują Polaków. Komendant posterunku w Rajczy za pół litra wódki wrzucił donos do kosza.
Również landrat Hering postanowił odebrać ulgi z jakich korzystali w górach żołnierze Luftwaffe, a dodatkowo naliczył armii niemieckiej koszty transportu żywności do schroniska... Po wybuchu powstania na Słowacji na Wielką Raczę przybyła grupa niemieckich strzelców alpejskich, którzy zajęli schronisko. Aresztowali oni Maciejną i Kubicę za współpracę ze Słowakami i partyzantami. Zostali wywiezieni do Bielska. Do niczego się nie przyznali i za wstawieniem landrata żywieckiego wrócili na Przegibek. Alpejczycy odeszli ze schroniska, ale w góry w mroźną i śnieżną zimę roku 1944/45 nikt już się nie zapuszczał.
5 kwietnia 1945 roku wyzwolony został Żywiec. Niemcy wycofywali się doliną Soły w kierunku Zwardonia. Szybki manewr wojsk radzieckich pomiędzy Sołą i Zwardoniem zajął drogę i tor kolejowy. Niemcy musieli się wycofywać doliną Rycerki. i przeszli do obrony na grzbietach górskich między Raczą a Zwardoniem. Po wyjściu Niemców na schroniska ruszyli szabrownicy. Bronisław Jarosz z karabinem w ręku wyruszył za nimi w stronę słowackiej Oszczadnicy. Raczańskie schronisko wyszabrowane i podziurawione pociskami artyleryjskimi przedstawiało żałosny widok.
Przez 4 lata w wydrążonej na stokach Wielkiej Raczy kryjówce, ukrywał się Karol Peterman, późniejszy długoletni gospodarz schroniska. Jako syn niemieckiego kolonisty z Rycerki Górnej Kolonii został wcielony do Wehrmachtu, skąd zdezerterował, przez co zmuszony został do ukrywania się do końca wojny
Po wojnie
Po przejściu frontu w roku 1945 budynek uległ dewastacji, a PTT, które odzyskało budynek nie było w stanie zapewnić stałego dozoru. Na dodatek wprowadzono obostrzenia graniczne, a w pobliżu działał jeszcze oddział "Zemsta" pod dowództwem Kopika.
Funkcjonowanie schroniska, do którego można było tylko dojść żółtym szlakiem od strony Rycerki Górnej Kolonii (szlak Zwardoń - Wielka Racza - Przegibek - Rycerzowa został zamknięty) stało pod wielkim znakiem zapytania.
W roku 1963 na Wielką Raczę wybrała się komisja, aby zinwentaryzować obiekt i poddać go rozbiórce. Jednak dzięki staraniom m. in. Edwarda Moskały schronisko udało się ocalić, a komisja podjęła decyzję o generalnym remoncie. Wkrótce zostały otwarte szlaki graniczne i schronisko stało się jednym z najpopularniejszych w Beskidzie Żywieckim. Jesienią 1997 roku na szczycie z inicjatywy Milana Tomana powstała platforma widokowa. Również 29 maja 1999 z jego inicjatywy odbyło się tutaj spotkanie czytelników słowackiego czasopisma turystycznego "Krásy Slovenska", które to spotkanie przybrało charakter polsko-słowackiego spotkania. Natomiast 1 lipca 1999 zostało otwarte w tym miejscu przejście turystyczne - Rycerka Górna Wielka Racza - Oszczadnica Wielka Racza. W czerwcu 2010 z inicjatywy Milana Toman zostal postawiony krzyż pojednania polsko/czesko/słowacki "Żebyśmy wszyscy stanowili jedno".